Wulkaniczne uzdrowisko
Niewiele osób spacerując po uliczkach Szczawnicy zdaje sobie sprawę, że górujące nad miasteczkiem szczyty Bryjarki i Jarmuty w pasmie Pienin są wygasłymi wulkanami. To właśnie dzięki dawnym procesom wulkanicznym występują na tych terenach naturalne źródła kwaśnej wody mineralnej zwanej przez górali szczawami (od nich wzięła się nazwa miasta – Szczawnica). Takie zmineralizowane, kwaśne wody mineralne wypływają właśnie u podnóża Bryjarki i to właśnie dzięki nim Szczawnica stała się popularnym uzdrowiskiem.
Na nartach z wulkanu
Zjazd na nartach z wulkanu? Czemu nie! Takie atrakcje możliwe tylko w Małopolsce. A konkretnie na górze Wdżar w Kluszkowcach, która jest wygasłym wulkanem. Zlokalizowana na jego stoku wyciągi w zimie pełnią funkcje rodzinnej stacji narciarskiej Czorsztyn Ski, a latem górskiego i wodnego ośrodka sportu, wypoczynku i dobrej zabawy. Góra Wdżar leży po gorczańskiej stronie przełęczy Snozka, oddzielającej Gorce od Pienin. Występują tu skały andezytowe, krystaliczne, pochodzenia wulkanicznego. W całych polskich Karpatach zobaczymy je tylko tu i na górze Bryjarce nad Szczawnicą. Na szczycie góry Wdżar w Kluszkowcach można zaobserwować ciekawą anomalię magnetyczną: igła kompasu „wariuje” i zamiast wskazywać kierunek północy wskazuje południe. Zdania na temat tego, dlaczego tak się dzieje są podzielone. Jedni naukowcy uważają, że spowodowało to uderzenie pioruna, inni, że jest to ślad po dawnej działalności wulkanicznej – gdy gorąca magma zastygała, tkwiący w niej minerał magnetyt ustawił się zgodnie z dawnym namagnesowaniem ziemi. Zjawisko to nazywamy paleomagnetyzmem.
Wulkaniczne wyziewy w Muszynie i Tyliczu
Mofeta to miejsce gdzie ze szczelin w ziemi wydobywają się – z charakterystycznym bulgotem – pęcherzyki dwutlenku węgla. To rodzaj ekshalacji (wyziewów) wulkanicznych, świadczący o aktywności wulkanicznej. Mofety takie znaleźć można w okolicach Muszyny i Tylicza na pograniczu Beskidu Sądeckiego i Niskiego. Muszyńska mofeta znajduje się na pograniczu dwóch wsi: Złockiego i Jastrzębika, na dnie Złockiego Potoku. Wydobywający się tu dwutlenek węgla powstaje na znacznych głębokościach i dążąc ku powierzchni nasyca wody czyniąc je szczawami. Mofeta w Złockiem nosi imię profesora Henryka Świdzińskiego, która została przez niego odkryta w 1938 roku. Natomiast od 1998 roku nosi miano pomnika przyrody nieożywionej. Należy również wspomnieć, że jest to największa i najbardziej efektywna tego typu forma geologiczna na terenie całej Polski. Jej powierzchnia to około 25 metrów kwadratowych. Nad mofetą giną owady, ptaki, były nawet przypadki padania… owiec. Dwutlenek węgla jest cięższy od powietrza, gromadzi się więc przy ziemi. Jeśli nie rozwieje go wiatr, zabija wszystkie unoszące się nad mofetą stworzenia.
Ciekawe są też mofety w Tyliczu na terenie osady turystycznej Domki w lesie, ujęte w 11 kręgów, w pobliżu których doliczyć się można nawet 50 miejsc wydobywania się wyziewów z głębi ziemi. Miejsce jest dobrze zagospodarowane turystycznie z tablicami informacyjnymi, ławeczkami i mostkiem nad całością. Jak się okazuje, mofeta ta ma sensacyjną historię. Jak podaje strona atrakcjekrynicy.pl: „W latach 60. XX wieku, mofety zostały otoczone kręgami w celu pozyskiwania dwutlenku węgla przy hodowli alg służących, jako pasza dla zwierząt. Tak naprawdę była to jedna z największych tajemnic PRL-u – prowadzono tam badania na potrzeby stworzenia skondensowanego pokarmu dla kosmonautów ze Związku Radzieckiego. Uczeni nadzieję widzieli w algach słodkowodnych, które w tylickiej mofecie miały doskonałe warunki do rozwoju. Dwutlenek węgla przyspiesza bowiem rozwój glonów. W ten sposób został tu zlokalizowany tajny ośrodek badania alg działający pod oficjalnym szyldem ośrodka rolniczego. Ostatecznie po wieloletnich testach uznano, że algi nie są zbyt dobrze przyswajane przez organizm ludzki i ich produkcji zaniechano. Oficjalna wersja mówiła, że algi nie okazały się rewelacyjną paszą. Władze komunistyczne kazały zasypać betonowe kręgi”.
Wulkany okolic Krakowa
Działalność wulkaniczna w tym rejonie należy do zjawisk towarzyszących końcowym ruchom górotwórczym, określanych jako waryscyjskie lub hercyńskie, które miały miejsce 280 milionów lat temu. Zamek Tenczyn w Rudnie to piękna forteca na Szlaku Orlich Gniazd, perła Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Ciekawostką, o której nie wszyscy jednak wiedzą, jest fakt, że zamek Tenczyn posadowiony jest na dawnym stożku wulkanicznym. Wzgórze, na którym się wznosi, ma około 400 metrów nad poziomem morza. Jest to najwyższe wzniesienie Garbu Tenczyńskiego. Ślady po dawnych wulkanach występują również w rejonie Miękini, Krzeszowic, a także w Alwerni. W Regulicach koło Alwerni znajduje się nieczynny kamieniołom. Przy wejściu do niego (we wschodniej części) odsłaniają się warstwowane, miękkie, seledynowe i brunatno-czerwone tufy. Są one złożone z drobnego materiału popiołów wulkanicznych osadzonego w zagłębieniu na stoku dawnego wulkanu. Występują tu również wulkaniczne skały melafiry, a także fioletowa odmiana kwarcu – ametyst, który jest szczególnie ładny i warto go poszukać w czasie wycieczki. Nieco odmienną skałą wulkaniczną jest porfirowa skała, z nieczynnego kamieniołomu w Miękini. W tej skale o barwie od szaro-fioletowej do ciemnoczerwonej widoczne są fenokryształy skaleni, kwarcu i biotytu. Na podstawie składu mineralnego określona jest jako kwaśna skała - riolit. Riolity były eksploatowane w tym kamieniołomie od 1852 roku. Używane były głównie do budowy dróg i do betonu.
Czy możliwa jest wulkaniczna pobudka?
Czy wygasłe wulkany w Polsce mogą się obudzić? Naukowcy twierdzą, że jest to bardzo, bardzo mało prawdopodobne. Polska jest terenem, gdzie co prawda ścierają się płyty tektoniczne, jednak skala zjawiska jest niewielka. Hipotetycznie, bardziej możliwe jest trzęsienie ziemi, niż wybuch wulkanu. Być może w tym wątku coś się zmieni za kilka milionów lat, teraz jednak nie ma co się obawiać.